praca zdalna wchodzi na salony
Przez Magda | | 0 Komentarzy

Praca zdalna wchodzi na salony? Nareszcie!

Praca zdalna została wprowadzona przez koronawirusa na biznesowe salony. Z hukiem, tylnym wejściem, ale jednak. Czy pozwolimy jej na tych salonach zostać? Zaczniemy za wszelką cenę wracać do tego, co było i spychać ją znowu na obrzeża rynku pracy? A większość ofert to nadal będzie przysłowiowe składanie długopisów? I po co nam zmiana sposobu myślenia o pracy zdalnej?

Gdyby nie koronawirus to nadal wielu z nas tkwiłoby w przeświadczeniu, że spoza biura mogą pracować tylko informatycy, artyści i tłumacze. Inni z kolei nadal uważaliby, że praca zdalna to niezbyt dobrze płatne zajęcie dodatkowe, dzięki któremu, co jakiś czas, wpada parę groszy. Pandemia sprawiła, że z dnia na dzień, chcąc nie chcąc, musieliśmy przestawić sposób funkcjonowania naszych firm i pracowników. I tak już działamy prawie dwa miesiące. W dużej mierze z powodzeniem, zdalnie.

Z badania zrealizowanego przez Homejob pod koniec 2019 roku, czyli tuż przed wybuchem pandemii wynikało, że w Polsce tylko co trzeci pracownik mógł korzystać z pracy zdalnej. Zaś 70% deklarowało, że chciałoby korzystać, gdyby miało taką możliwość.

Czyli chęć po stronie pracowników była. I to duża.

Co to oznacza? Mniej więcej to, że większość pracowników chciała mieć możliwość pracy zdalnej, ale jednak jej nie miała. Praca zdalna traktowana była przez wielu pracodawców jako niezbyt mile widziany wymysł nowego pokolenia.

Pandemia pozwoliła na przetestowanie pracy zdalnej w ekstremalnych warunkach. Porównywalnych, przynajmniej w pierwszych dwóch tygodniach, do wejścia w sandałach na Rysy... Czy mogło się udać? Tak, bo z czasem nauczyliśmy się omijać przeszkody i niedogodności, mimo bólu i poobijanych kostek... Takie doświadczenie zmieniło często postrzeganie pracy zdalnej o 180 stopni...

Jakie opinie krążą teraz wśród pracodawców i pracowników?

  • „Byłem sceptyczny, ale widzę, że praca zdalna zadziałała, trzeba tylko całość dopracować.”
  • „Ludzie na home office pracują nawet więcej, niż normalnie, a obawiałem się, że to będzie taka niby praca.”
  • „Wszystko idzie zgodnie z planem, moja załoga się sprawdziła.”

Ale również:

  • „Tu dziecko, tam pies, tu obiad, tam call, trudno tak żyć.”
  • „Potrzebuję kontaktu z ludźmi, nie mogę tak pracować.”
  • „Już bardzo chcę do biura …”

Wątpliwości pracowników są zupełnie zrozumiałe.

Gdyby w biurze przy biurku obok siedziało dziecko, które zgłębia tajniki rozmnażania mchów i nic z tego nie rozumie, pies wpatrywałby się w Ciebie z nadzieją na spacer, a zamiast zgrabnego pudełeczka z tortillą vege od pana Kanapki, musiałbyś sam zadbać o lunch, nie tylko dla siebie, ale dla czterech współpracowników, też miałbyś tego biura dosyć.

Tęsknota za biurem to przede wszystkim tęsknota za normalnością, za bezpośrednimi kontaktami z ludźmi, których teraz nie mamy, nawet po pracy.

Praca zdalna przed pandemią - jak wyglądał rynek?

Nawet w sytuacji rynku pracownika oferty pracy zdalnej stanowiły nikły odsetek wszystkich ofert, a możliwość korzystania z home office w ramach standardowych ogłoszeń raczej nie była wymieniana na pierwszym miejscu. Mimo iż od wielu lat istnieje wiele zawodów, które można wykonywać całkowicie zdalnie. Mimo licznych badań wskazujących na to, że praca zdalna jest efektywna, pozwala oszczędzać czas pracowników oraz koszty po stronie pracodawców, jak również ma pozytywny wpływ na środowisko i życie w mieście (mniejsze korki), nadal, nawet na rynku pracownika, nie cieszyła się dużą popularnością. Poza branżą IT i z czasem, powoli, branżą marketingową, zwłaszcza w obszarze digital marketingu i social mediów, firmy niespecjalnie były zainteresowane wdrażaniem u siebie na szerszą skalę np. modelu mieszanego. W ramach którego część czasu pracy spędza się w biurze, a część w domu.

Home office był traktowany bardziej jak home niż jak office, też przez pracowników

„Zapomniałe(am), że ty dzisiaj nie pracujesz!” – to bardzo częsta reakcja współpracowników na dzień home office kolegi czy koleżanki. Nie widać go/ jej, czyli ich nie ma. Czy w takim razie powinniśmy się dziwić pracodawcom? Chyba nie.

W social mediach jest wiele grup dotyczących pracy zdalnej. Najczęściej pojawiające się tam oferty to: marketing sieciowy (MLM), wypełnianie ankiet czy promowanie sklepów. Są też oferty tajne – czyli „Napisz do mnie, a wszystko Ci wytłumaczę, znam magiczny sposób na duże zarobki”. Czyli wszystko, co kojarzy się z czymś tymczasowym, pracą przy okazji, póki nie trafi się nic lepszego. Trudno uważać to za pracę, raczej za dodatkowe zajęcie.   

Z drugiej strony mamy ogłoszenia potencjalnych kandydatów do pracy zdalnej, którzy zamieszczając ogłoszenie informują: „Szukam pracy zdalnej, rozważę każdą propozycję”. Bez wzmianki o tym, czego szukają, co potrafią, jakie mają doświadczenie, co ich interesuje. Trudno wyobrazić sobie pracodawcę, który zareaguje na takie ogłoszenie i przedstawi ciekawą ofertę pracy.

Stoimy przed zadaniem zmiany myślenia o pracy zdalnej jako tej, która jest zarezerwowana dla wąskiej liczby specjalistów lub – wręcz przeciwnie – kojarzona z tymczasowością i niestety bylejakością. Musi się zmienić wiele: zmiana na poziomie zaufania, na poziomie solidności, odpowiedzialności za powierzone zadania. Wtedy będzie czas na jakościowe oferty pracy i świetnych kandydatów. Pandemia przyspieszyła ten proces, wykorzystajmy to, bo praca zdalna to oszczędność dla firmy, większy dostęp do pracowników, ożywienie gospodarcze w mniejszych miejscowościach, korzyść dla środowiska i finalnie też dla pracowników.

Magdalena Felczak – założycielka Homejob, portalu pracy zdalnej i elastycznej.